Update cookies preferences

Szynka wegańska jak czarna Wołga....

Projekt rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 5 grudnia 2023 r. dotyczący nazewnictwa mięsno-wegańskiego produktów spożywczych rozgrzał rynek do czerwoności!

Oczywiście nie cały rynek, tylko jego cześć i nie zawsze do czerwoności, ale co najmniej do głębokiej pomarańczowości.


Przedmiotowe rozporządzenie miałoby wprowadzić m.in. przepis, zgodnie z którym:

  1. oznakowany jako szynka może być wyłącznie produkt wyprodukowany z uda zwierząt gospodarskich kopytnych, drobiu, zajęczaków, zwierząt dzikich utrzymywanych w warunkach fermowych lub zwierząt łownych lub z piersi drobiu.
  2. oznakowany jako wędlina, wędzonka i kiełbasa może być wyłącznie produkt wyprodukowany z mięsa w rozumieniu pkt 1.1. załącznika I do rozporządzenia (WE) nr 853/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 29 kwietnia 2004 r. ustanawiającego szczególne przepisy dotyczące higieny w odniesieniu do żywności pochodzenia zwierzęcego, w tym z mięsa peklowanego, niepeklowanego, solonego lub niesolonego, z ewentualnym dodatkiem tłuszczu, podrobów, przypraw lub surowców uzupełniających, w tym surowców niemięsnych.


W uzasadnieniu do projektu rozporządzenia wskazano m.in.:

  1. Konsumenci kojarzą przedmiotowe określenia z produktami mięsnymi.
  2. Proponowane zasady znakowania przyczynią się do zapewnienia ochrony interesów konsumentów dając im możliwość dokonywania świadomego wyboru spożywanej przez nich żywności a także ochrony rynku produktów mięsnych.
  3. Wprowadzenie przepisu pozwoli jednostkom urzędowej kontroli żywności na jednoznaczną ocenę jakości handlowej produktu w tym jego oznakowania.


Czekając na wynik konsultacji publicznych oraz dalsze działania nowego Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a także starając się odciąć się od emocji zarówno branży mięsnej jak i branży roślinnych zamienników mięsa, warto zastanowić się, czy faktycznie potrzebujemy dodatkowych regulacji prawnych  w tym zakresie.


Nie ulega wątpliwości, iż określenia takie jak szynka, wędlina, wędzonka czy kiełbasa co do zasady kojarzone są przez konsumentów jako nazwy produktów mięsnych, choć zapewne nie do końca zawsze w taki sam sposób.


Z badań konsumenckich, które przeprowadziłem na grupie porównawczej (n=kilkanaście, pozostali woleli nie ryzykować wdawania się w dywagacje) składającej się z przyjaciół, znajomych oraz klientów (nie związanych z branżą spożywczą) wynika, iż zdecydowana większość (w szczególności osoby pochodzące z Wielkopolski) uznała, że szynka to synonim wędliny. Skoro zatem szynka to synonim wędliny - to nie ma znaczenia ani rodzaj mięsa, ani konkrenta część zwierzęcia.

Pozostała część uznała natomiast, iż szynka musi pochodzić z mięsa z konkretnej części zwierzęcia, choć tylko 2 osoby były w stanie podać mniej więcej prawidłowo z której części.


Dodatkowo rozważając tę kwestię w ujęciu historycznym – to jednak szynka powinna pochodzić z tylnej części półtuszy wieprzowej (tudzież z inaczej określanych części świnii - bo i tu nie ma pełnej zgody) – a nie jak wskazano w projekcie rozporządzenia  z uda zwierząt gospodarskich kopytnych, drobiu, zajęczaków, zwierząt dzikich utrzymywanych w warunkach fermowych lub zwierząt łownych lub z piersi drobiu.


Powyższe wynika również z definicji jaką można znaleźć na stronie Słownika Języka Polskiego:


(https://sjp.pwn.pl/doroszewski/szynka;5505232.html)


Dla odmiany z definicji zawartej w dokumencie znajdującym się na stronie Głównego Inspektoratu Weterynarii, wynika, że w sumie jednak rodzaj mięsa nie ma znaczenia:

(https://www.wetgiw.gov.pl/download/1830_Normy-przetwarzania-i-specyfikacje-skladnikow-dla-produktow-zwierzecych,585.pdf)


Podsumowując – z tą szynką to jednak na dwoje babka wróżyła, wobec czego nie sposób uznać, iż każdemu konsumentowi, na hasło „szynka” stanie przed oczami dokładnie ten sam produktPrzy czym oczywiście należy uznać, iż produkt oczony jako szynka, wędlina, kiełbasa czy wędzonka, bez dodatkowego oznakowania, poinformuje konsumenta o tym, że nabywa produkt mięsny.


Czy jednak produkty stanowiące wegańskie zamienniki dla produktów mięsnych nie są produktami kierowanymi do wegan? Czy nie są każdorazowo oznaczone w taki sposób aby grupa docelowa wiedziała bez dodatkowej weryfikacji, że to jest produkt dla nich? Zasadniczo w mojej ocenie tak właśnie jest, gdyż ciężko mi sobie wyobrazić, aby producenci produktów wegańskich liczyli na zwiększenie ich sprzedaży poprzez wprowadzanie w bład konsumentów wyróbów mięsnych.


Na rynku aktualnie znajdziemy różne produkty wege, oznaczone określeniami standardowo odnoszącymi się do produktów mięsnych.


Jak łatwo zauważyć, te produkty są w bardzo różny sposób oznakowane i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dokonać analizy ich oznakowania i na tej postawie stwierdzić, że mogą lub nie mogą wprowadzać konsumenta w błąd. Zwłaszcza, że niektóre osobiście oznakowałbym nieco inaczej.


Niemniej jednak od tego mamy art. 7 rozporządzenia Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1169/2011 z dnia 25 października 2011 r. w sprawie przekazywania konsumentom informacji na temat żywności […] i na tej podstawie organy urzędowej kontroli żywności bez większych problemów mogą stwierdzić, czy oznakowanie danego produktu może wprowadzać konsumenta w błąd, czy też nie istnieje realne ryzyko konfuzji.


Standardowo stojąc po unijnej stronie definicji przeciętnego konsumenta (która w Polsce nadal się nie przyjęła) uważam, że przeciętny konsument jest jednak konsumentem świadomym, a choć może w biegu zakupów nie analizuje etykiety ze 100% skupieniem, to jednak odpowiednio podkreślone graficznie (np. duża czcionka o zielonym kolorze) określenia typu „wegańskie”, „roślinne”, „wegański/roślinny zamiennik”, „bezmięsne”, „100% Vegan”, „roślinna alternatywa dla mięsa”, „Vege” itp., udzielają temu konsumentowi pełnej informacji o charakterze produktua bardziej konkretnie, informują konsumenta, że to nie jest produkt mięsny.


Jeśli natomiast nie udzielają i finalnie oznakowanie produktu nie wskazuje jasno i klarownie, że nie jest to produkt mięsny, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby organy urzędowej kontroli żywności rozprawiły się z nierzetelnie oznakowanymi produktami, na podstawie wspomnianego art. 7 rozporządzenia 1169/2011 r. oraz przepisów ustawy o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych.


Czy zatem proponowane zasady znakowania przyczynią się do zapewnienia ochrony interesów konsumentów dając im możliwość dokonywania świadomego wyboru spożywanej przez nich żywności a także ochrony rynku produktów mięsnych? W mojej ocenie nie.


Proponowane zasady znakowanie jedynie zmuszą producentów wegańskich alternatyw dla produktów mięsnych do używania innych nazw odnoszących się do produktów mięsnych, które nie zostaną zakazane, co w konsekwencji raczej obniży niż podwyższy stopień ochrony konsumentów, gdyż tak się zwykle dzieje, kiedy zmusza się przedsiębiorców do nadmiernego kombinowania, zabierając im najprostsze możliwości. A wege krakowska i tak pozostanie, tylko bez opisu „alternatywa dla wędlin” – bo wędliny staną się taboo dla takich produktów (https://www.urbanvegan.pl/kielbasy-parowki-kabanosy/8309-vege-krakowska-wedzona-400g-vege-smak-5907670749046.html).


A może będziemy korzystać z nazw typu „wegańska alternatywa dla tej, której imienia nie wolno wymawiać”? Jeśli rozporządzenie wejdzie w życie w takim kształcie - zapewne będziemy mieli okazję się o tym przekonac.


Odnosząc się jeszcze do ostatniego, wskazanego powyżej argumentu z uzasadnienia rozporządzenia, a mianowicie, iż wprowadzenie przepisu pozwoli jednostkom urzędowej kontroli żywności na jednoznaczną ocenę jakości handlowej produktu w tym jego oznakowania, to warto wskazać, że do tej pory organy urzędowej kontroli żywności sobie radziły i można przyjąć założenie, iż bez zakazu stosowania czterech nazw również sobie poradzą.


Oczywiście wprowadzenie definicji produktów wskazanych w rozporządzeniu przyczyni się do ułatwienia karania przedsiębiorców, ale przecież zgodnie z podstawowymi zasadami prawa żywnościowego chronimy konsumentów a nie karzemy przedsiębiorców? Prawda?


Podsumowując powyższe, nieco już przydługie rozważania, z mojego osobistego prawnego punktu widzenia - rozporządzeniu mówię: You shall not pass!